Przekonuje, że systematyczne treningi i konsekwentne realizowanie planów są dobrą drogą do osiągnięcia sukcesu i niezależnie na jakim etapie swojego życia się jest, warto rozpocząć przygodę ze sportem – przeczytaj wywiad z aktywnym sportowcem naszej gminy, wielokrotnym medalistą zawodów triathlonowych i duathlonowych na różnych dystansach – Marcinem Boryckim.
Kiedy rozpoczął Pan swoją przygodę ze sportem?
Dobre pytanie. To zależy, w młodości, czy bieżącą? Z przyjemnością wspominam czasy szkoły podstawowej i pierwsze fascynacje sportem. Były to jednak inne czasy i od tego czasu minęło już ponad 30 lat (uśmiech). Pomysł na bieżącą aktywność sportową pojawił się na początku 2018 roku. W wieku 45 lat. W dniu, gdy stwierdziłem zbyt wysokie wskazanie wagi i powiedziałem sobie, że przyszedł czas, aby coś z tym zrobić. Pierwszy rok, to rok błędów typowego żółtodzioba – zapisanie się na wymagające zawody i treningi na własną rękę, okupione kontuzją tuż przed pierwszym startem. W drugim roku zdecydowałem się na wykupienie planu treningowego na platformie internetowej. A od trzech lat mam profesjonalną opiekę trenerską.
Dlaczego wybrał Pan akurat triathlon?
Dlatego, że triathlon to dyscyplina łącząca różne rodzaje aktywności, które każdemu z nas są bliskie. Lubimy kąpiele w wodzie, zwiedzanie okolic jeżdżąc rowem, a jogging jest najprostszym sposobem dla obniżenia masy ciała i dobrego samopoczucia na co dzień. Tuż po ukończeniu pierwszych zawodów wiedziałem, że będzie to moje hobby. Przepadem dla tej dyscypliny. Znajduję spełnienie nawet nie w samych zawodach, a przede wszystkim w regularnym trenowaniu i przygotowaniach do startów.
Kto jest Pana inspiracją?
Generalnie inspirują mnie wszyscy sportowcy i ich wyniki oraz imprezy sportowe i emocje jakie dzięki nim przeżywamy. Wielki wpływ na mój rozwój i obierane cele ma mój trener, Łukasz Kalaszczyński – absolwent AWF i aktywny sportowiec w kategorii PRO, Mistrz Polski w Triathlonie na dystansie średnim (1/2IM) oraz Mistrz Polski na dystansie pełnym (IM) oraz Mistrz Polski w Duathlonie na dystansie średnim.
Co motywuje Pana do regularnych treningów?
Największą motywacją są oczywiście sukcesy. Zarówno te najmniejsze, jak wyjście na trening, gdy się akurat bardzo nie chce. Poprzez wykonanie niekiedy bardzo trudnych jednostek treningowych. Aż po wyniki na zawodach sportowych, w bezpośredniej rywalizacji. Motywacji staram się szukać na każdym kroku. Mogą to być różnego rodzaju wydarzenia i osiągnięcia zawodowych sportowców, ale także, na przykład planowanie treningów i ich analiza, czy też różnego rodzaju sportowe nowinki techniczne. Każdego dnia możemy trafić na coś motywującego, gdy jesteśmy w coś zaangażowani.
Jak długo przygotowuje się Pan do zawodów i jak przebiega przygotowanie?
Odpowiadając krótko – cały rok (uśmiech). Zwykle w roku mam kilkanaście rozłożonych równomiernie w czasie startów. Fazy przygotowań do sezonu są różne i każda z nich ma swoje znaczenie. Okres zimowy to czas na budowanie bazy, tzn. ćwiczenia ogólnorozwojowe, poprawę techniki i mobilności. Wiosną pracuję nad szybkością, a latem nad wytrzymałością na dłuższych dystansach. Bezpośrednie przygotowanie do ważnych startów w sezonie to okres 6-8 tygodni. Pozostałe starty wykonuję niejako „z marszu”, jako mocniejsze jednostki treningowe. Po ukończonym sezonie przychodzi okres roztrenowania, czyli całkowitego odpoczynku od sportu. Ale już wtedy przygotowuję plan startów na kolejny rok.
Dzień przed zawodami zapewne jest dla Pana stresujący. Czy trenuje Pan jeszcze ostatniego dnia, czy ten czas poświęca Pan już na relaks?
To jest już jak rytuał. Ostatni tydzień przed ważnymi zawodami to zredukowana ilość aktywności. Więcej czasu poświęcam wtedy na sprawdzenie sprzętu, czy wizualizację przebiegu zawodów, tzn. sprawdzam przebieg i trudność tras, regulaminy, pogodę, listę rywali (śmiech). Ostatnie dni przed startem bywają stresujące, ale w moim przypadku to stres motywujący. A ten ostatni dzień to już całkowicie bez treningu tylko pakowanie i podróż.
Łączenie trzech dyscyplin jest zapewne dość kosztowne, czy ktoś Pana wspiera?
Koszty związane z uprawianiem triathlonu są proporcjonalne do aspiracji i danego poziomu sportowego. Wiadomo, że sprzęt kosztuje, ale nie trzeba zaczynać od super drogiego roweru, zagranicznych obozów, czy zapisów na najdroższe imprezy. Na poziomie amatorskim wystarczy wykorzystać posiadany już sprzęt. Nawet specjalistyczną piankę do pływania można wypożyczyć. Co innego, gdy ktoś się zakocha w tej dyscyplinie sportu i zaczyna trenować już bardziej poważnie. To już jest studnia bez dna. Same treningi są kosztowne: sprzęt się zużywa i trzeba go wymieniać, do tego dochodzą opłaty za obiekty, trenera, zabiegi fizjoterapeutyczne, czy też badania i odżywki. Duży koszt stanowi udział w imprezach: opłata za pakiet startowy, koszty dojazdu i zakwaterowania. Na szczęście dotychczas radziłem sobie jakoś z własnych środków.
Jak wyglądają Pana rutynowe treningi?
Szczegółowy plan treningów przygotowuje mi trener uwzględniając moje możliwości czasowe i aktualny plan startów. Trenuję od wtorku do niedzieli. W poniedziałki mam wolne, ale i w tym dniu poświęcam rano jedną godzinę na rolowanie i rozciąganie, masaż, czy lekkie ćwiczenia jogi. Największą zaletą trenowania triathlonu jest urozmaicenie treningów. Trenować trzeba każdą z dyscyplin (uśmiech). Nie ma nudy. Objętość i intensywność treningów zależy od etapu przygotowań i jest to od 8-10 godzin tygodniowo, po 12-15 godzin tygodniowo. Zwykle mam jedną lub dwie sesje treningowe dziennie. Na początku tygodnia mam taki jakby rozruch aby wejść na obroty po dniu lenistwa. W środku tygodnia następują krótsze, wymagające siłowe treningi z dużą intensywnością trwające 1-2 godzin. W weekendy dłuższe treningi 3-5 godzin.
Czy marzy Pan o konkretnych zawodach, w których chciałby Pan wystartować?
Tak jak pewnie każdy triathlonista, marzę o wyjeździe na Mistrzostwa Świata Ironman na Hawaje, czyli tam, gdzie ten sport się narodził. Ale, nawet w przypadku zdobycia kwalifikacji uprawniających do startu wiem, że budżet domowy by tego nie udźwignął.
Czy są jakieś przeciwwskazania do uprawiania triathlonu? Na co należy zwrócić uwagę, kiedy rozpoczynamy przygodę z tym sportem?
To chyba banalne co powiem, ale: warto być zdrowym. Trzeba wykonywać regularnie, minimum dwa razy w roku badania u lekarza sportowego. Należy zaczynać treningi i starty w zawodach z umiarem. Nie można porywać się od razu na najdłuższe dystanse, czy oczekiwać od razu spektakularnych sukcesów. Kluczem jest regularny, konsekwentny i dobrze ułożony trening. Efekty przychodzą z czasem. Trzeba pamiętać, że mamy przykłady także ludzi nieszczęśliwie doświadczonych kalectwem, którzy spełniają swoje marzenia i także biorą udział w imprezach triathlonowych. Bo sport przełamuje bariery.
Czy rodzina wspiera Pana w uprawianiu sportu, w jaki sposób?
Wspiera mnie bardzo. Nie tylko rodzina, ale też przyjaciele i znajomi. Dzięki triathlonowi mam fory w wykonywaniu wielu obowiązków domowych (śmiech). Żona Kasia jest bardzo wyrozumiała, towarzyszy mi w wyjazdach i stanowi moje wsparcie techniczne, a kalendarz treningowy i startowy ma pierwszeństwo nad wszelkimi innymi sprawami. Rodzina i znajomi wspierają mnie w osiąganiu celów i mocno mi kibicują.
Ostatnio (10 lipca) wystartował Pan w największych zawodach w Polsce Enea Triathlon w Bydgoszczy i wrócił ze złotym medalem. Jakie to uczucie pokonać po raz kolejny swoich rywali?
To wspaniałe uczucie, tym bardziej, że zawody ukończyłem z dużym zapasem nad pozostałymi rywalami. Przy okazji ustanowiłem swój rekord nowy życiowy na dystansie ½ Ironman. To był jednak tylko test, bo najważniejsze zawody sezonu jednak dopiero przede mną. Zapraszam wszystkich do aktywnego udziału w tegorocznych zawodach Ironman w Gdyni, które odbędą się już za dwa tygodnie (7 sierpnia), gdzie zadebiutuję na pełnym dystansie i mam nadzieję wywalczę upragnionego slota na Hawaje.
Dziękujemy za spotkanie i rozmowę.